Szandi |
Wysłany: Śro 18:42, 23 Mar 2011 Temat postu: Tylko jedna historia. |
|
Jedna dziwna historia, jednej dziwnej dziewczyny, w jednym dziwnym mieście.
Znacie to śmieszne uczucie, kiedy myślicie o czymś i doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że jest to absolutnie nierealna, niemożliwa rzecz? Wiecie, że nigdy nie będzie wam dane przeżyć czegoś podobnego, a jednak karmicie swoją wyobraźnię tą piękną iluzją, strzępkami tego, co wydaje nam się prawdopodobne. Bo przecież nie możemy mieć pewności jak faktycznie by było. Jest to o tyle niebezpieczne, że po pewnym czasie łatwo jest się kompletnie zatracić w swoim świecie, uwierzyć w prawdziwość naszych myśli.
A w końcu przeżyć rozczarowanie.
Jednak istnieje szansa, jedna na tysiąc, albo na milion, że gdzieś na świecie żyje ten szczęśliwiec, który zrealizuje swoje niewykonalne marzenie. I prawdopodobnie w rzeczywistości okaże się ono zupełnie inne od oczekiwań wyobraźnii.
Ciekawe uczucie wiedzieć, że tym szczęśliwcem po części byłam ja. Choć zawsze przyciągałam dziwne zdarzenia. Dlatego chcę podzielić się z wami kawałkiem mojego zrealizowanego marzenia nie do zrealizowania.
Przenieśmy się myślami do pewnego chłodnego, sierpniowego wieczoru w Berlinie, 2 lata temu.
Sara szła spokojnym krokiem szeroką aleją, jedną z wielu w Tiergarten. Była sama, jednak mimo późnej pory nie bała się. Wokół tętniło życie, ciekawscy turyści poznawali uroki niemieckiej stolicy nocą. Dziewczyna uśmiechnęła się. Doskonale wiedziała, że o tej porze poza Mitte nie było już tak wesoło i bezpiecznie. Jednak tamci ludzie nie musieli tego wiedzieć, a ona z resztą wcale im się nie dziwiła - sama zachowywałaby się podobnie.
Doszła do rozdroża. Po raz kolejny w swoim życiu. Zawahała się. Do wyboru miała dwie drogi. Jeśli skręci w lewo nie czeka ją w zasadzie nic. Dojdzie do stacji metra i bezpiecznie znajdzie się w domu. Natomiast jeśli skręci w prawo dotrze prosto pod Siegessäule. Kolumna Zwycięstwa. Tak, to było coś, czego zdecydowanie teraz potrzebowała. Musiała utwierdzić się w przekonaniu, że zrobiła dobrze. Że zwyciężyła.
Pewnym krokiem ruszyła w stronę dawnej granicy między Berlinem Wschodnim, a Zachodnim. Po chwili siedziała już wygodnie na jednej z wielu kamiennych ławek otaczających sławną budowlę. Przed nią rozciągał się piękny widok na podświetloną o tej porze Bramę Brandenbruską, dalej na Pariser Platz, a w oddali Unter den Linden. Zaaferowani turyści biegali w około fotografując wszystko co się dało, a ona spokojnie wyciągnęła paczkę papierosów i zapaliła jednego. Z ulgą zaciągnęła się tytoniowym dymem, dopiero teraz czując jak emocje opuszczają ją po całym dniu. Minąło może pięć minut, a może pięć godzin, w międzyczasie ktoś przysiadł się do niej, plac powoli pustoszał, ale Sara nie potrafiła ocenić ile czasu upłynęło. Siedziała w bezruchu, wypalając kolejnego papierosa, całkowicie pogrożąna w swoich myślach.
- Nie przesadzasz czasem? - otrząsnęła się na dźwięk czyjegoś głosu, należącego do osoby, której obecności nie zarejestrowała wcześniej.
- Słucham? - spytała zdezorientowana. Z przerażniem odkryła, że wokół niej nie było już tak wielu ludzi. Berlin to nie Nowy Jork - w końcu zasypia. Dawna pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa prysły niczym mydlana bańka.
- Mam na myśli fajki. Odkąd tu siedzę wypaliłaś już co najmniej pięć, a kto wie, ile było wcześniej.
- Przepraszam. - mruknęła i zaczęła pospiesznie zbierać swoje rzeczy.
- Za co? - chłopak przypatrywał się jej teraz z rozbawieniem. W ciemności nie widziała dobrze jego twarzy, jednak sądząc po oryginalnym stroju z całą pewnością był ekscentryczną osobą. Musiał taką być skoro samotnie włóczył się po mieście nocą. Nie czuła by jego towarzystwo było dla niej odpowiednie, jednak podświadomie wiedziała, że nie jest to ktoś, kogo należy się bać.
- Nie wiem. Za papierosy, myślałam, że ci to przeszkadza.
- Coś ty. Sam palę. Po prostu nie wytrzymałem i rzuciłem się na ratunek twoim płucom. - chłopak uśmiechnął się i także podniósł z ławki. - nie jest ci zimno?
- Nie, w porządku. Pójdę już. - Sara odwróciła się i zaczęła pospiesznie odchodzić w stronę stacji na Friedrichstraße. Była już w połowie drogi, kiedy usłyszała za sobą szybkie kroki.
- Może jednak chcesz bluzę? Poza tym przecież nie puszczę cię samej o tej godzinie do domu! Zginęłabyś za najbliższym rogiem... Wiem, że jestem natrętny, ale nie chcę znowu samotnie spędzać nocy... Przepraszam. Zapomnij o tym. - chłopak odwrócił się tak nagle, jak się zjawił i zaczął odchodzić w przeciwną stronę. Sara stała przez chwilę osłupiała. Zrobiło jej się szkoda tego chłopaka, który najwyraźniej tak samo pogubił się w życiu jak i ona.
- Nie, poczekaj! - zawołała, jednak dziwny nieznajomy był już przy jasno oświetlonej Bramie Brandenburskiej. Zaczęła biec, z impetem wpadając na niego od tyłu.
- Sorry, po prostu chciałam ci powiedzieć, że... - chłopak odwrócił się, a ona urwała w pół słowa. Nie musiał nic mówić, ani wyjaśniać, zrozumiała.
- W porządku, naprawdę. Zapomnij o tym. - powiedział akcentując ostatnie słowa.
- Dobrze, jak chcesz... Ale... Naprawdę uważam, że nic się nie stanie jeśli mimo wszystko mnie odprowadzisz. Nie boję się.
- To dlatego, że okazałem się nie być nieznajomym?
- Przestałam bać się wcześniej.
Chłopak uśmiechnął się.
- Gdzie mieszkasz? Chodźmy. Pokażę Ci parę moich ulubionych miejsc.
Nie sądziłam, że możemy tak naturalnie zachowywać, rozmawiać, śmiać się. Prawdopodobnie poznałam wtedy Berlin bardziej, niż w swoim całym dotychczasowym życiu. Nawet mój rodzinny Kreuzberg wydawał się tej nocy inny, fascynujący.
Miesiąc później na mój adres przyszedł list. Anonim. Na kopercie nie było nadawcy, ani nawet dokładnego adresata. Może to zabawne, ale nie przedstawiliśmy się sobie. Chyba po prostu po to, aby cała historia stała się jeszcze bardziej dziwna... Taka jakie było wtedy nasze życie. A mimo wszystko list doszedł. Widocznie tak miało być?
"It's raining today, the blinds are shut,
It's always the same,
I tried all the games that they play,
but they made me insane.
Life on TV, it's random,
it means nothing to me,
I'm writing down what I cannot see,
wanna wake up in a dream.
They're telling me it's beautiful,
I believe them, but will I ever know
the world behind my wall?
The sun will shine like never before,
one day I will be ready to go,
see the world behind my wall.
Trains in the sky are travelling
trough fragments of time,
they're taking me to parts of my mind
that no one can find.
I'm ready to fall,
I'm ready to crawl on my knees to know it all,
I'm ready to heal,
I'm ready to feel...
They're telling me it's beautiful,
I believe them, but will I ever know
the world behind my wall?
The sun will shine like never before,
one day I will be ready to go
see the world behind my wall.
See the world behind my wall..."
Jedynym niemym świadkiem tych wydarzeń był Berlin, dzięki któremu On zaznał trochę normalności, a ja trochę niezwykłości. Przez chwilę nasze dwa światy złączyły się w jeden, przez chwilę nie było granic, a ściana zwykle je dzieląca znikła.
Chociaż w pewnym sensie naszą historię, zawartą w kilkunastu wersach, zna teraz cały świat.
Mogliśmy się już nigdy nie zobaczyć.
Byłam szczęśliwa.
|
|