Autor |
Wiadomość |
misterka |
Wysłany: Czw 17:30, 18 Paź 2007 Temat postu: |
|
Cięłam się 2 razy. Na prawej ręce sznyt już w ogóle nie widać, ale na lewej jest 8 jeszcze wyraźnych, ale na szczęście powoli znikają.
Nie mam jakiegoś strasznie emocjonalnego stosunku do cięcia się. Kiedyś się cięłam, teraz już nie. Było, minęło, leb die sekunde.
Nigdy nie 'wciągnęłam' się w samookaleczanie. Czy mam zamiar się jeszcze ciąć? Na pewno nie. Patrząc na to z dystansu mogę z pewnością stwierdzić, że tną się osoby słabe, nie umiejące inaczej wyrazić swojego żalu i smutku, nie umiejące sobie z nim poradzić. Teraz wiem, że czasem pomaga zwykła rozmowa z kimś bliskim, czasem nawet cała tabliczka czekolady i świat nie wydaje się taki straszny. Oczywiście wiem, że są osoby, którym słodycze czy rozmowa nie wystarczą, bo mają bardzo poważne problemy. Jednak zamiast cięcia się można iść do psychologa, bo przecież po to są...
Co do cięcia się na pokaz, to... no comment. Wnioskuję, że poprzez robienie sobie sznyt na pokaz dziewczyny [albo chłopaki ;d] chcą w pewien sposób wzrócić na siebie uwagę, może nawet 'zaszpanować'. Jest to dla mnie totalnie niezrozumiałe, bo jest milion innych sposobów na zwrócenie na siebie uwagi. Dlaczego więc okaleczać swoje ciało, siebie samą?! |
|
|
LnD |
Wysłany: Czw 13:47, 18 Paź 2007 Temat postu: |
|
Nie wiem w ogóle czy jest sens żebym się tutaj o tym wypowiadała. Jest to drażliwy dla mnie temat i z lekka wstydliwy.
Tak otóż też się cięłam. Czas przeszły. Narazie tego nie robię. Na dzień dzisiejszy mogłabym to porównąc do jakiejś choroby albo o. Do palenia. Im więcej i im częściej to robisz, tym bardziej się uzależniasz. Mam to już za sobą i jestem z siebie dumna, bo nie łątwo było z tego wyjść. Z pomocą paru osób się udało, za co jestem im wdzięczna , choć do końca one nie muszą o tym wiedzieć, ale mniejsza o to.
Często żałuję tego co robuiłam, gdyż odczuwam lekki strach przed każdą wizytą u lekarza/lekarki gdy np. muszą mi pobrać krew czy jak nawet ostatnio mierzyć ciśnienie... Modliłam się tylko o to żeby nic nie powiedziała, nawet gdyby zauważyła. I tak się stało. Nic nie powiedziałą, tylko spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem.
Moje zdanie na temat cięcia jest na dzień dzisiejszy takie. A więc nie warto tego robić, a osoboby któe to robią są po prostu nie wiem jak to określić w pewnien sposób "chore" że tak to ujmę. Przepraszam jeśli kogoś obraziłam, ale to jest całkowicie bez sensu. Teraz dobpiero to widzę, a ślady po żyletce czy innym badziewiu zostają do końca życia. Niestety.
Jeszcze apropo tak dorzucę, że najbardziej wkurw*** mnie małolaty, które się tną by ppokazać jakie to one są, a potem mówią że np: "kot je podrapał". To jest dla mnie całkiem żenujące. Aha i żeby nie było mówiąc małolaty mam na myśli panienki ROOOX, Barbie czy inne tego typu dziefffcynki mroOoohNe. |
|
|
szatanek |
Wysłany: Śro 21:33, 17 Paź 2007 Temat postu: |
|
Hmm... Tnę sie...
Tzn, najpierw to były tylko przecięcia skóry,
Ale ostatnio żyletka wbiła sie mocniej i to już było "prawdziwe cięcie"...
W zasadzie to nie wiem dlaczego to robię...
Za pierwszym razem poszło o chłopaka...
A później to już dlatego ze te ciecia wyraźnie mi sie podobają...
Uwielbiam czuć pod opuszkami palców te ranny:D
Hmmm może kiedyś przestanę...
Ale kto o wie?
Na pewno nie ja... |
|
|
Asiulla |
Wysłany: Sob 9:57, 13 Paź 2007 Temat postu: |
|
Hm...
Pocięłam się dwa razy.
Nie przyniosło mi to żadnej ulgi ani nie wiadomo co niby jeszcze.
To po prostu okaleczanie się. Ale to było dawno.
Chodź innym może to dawać ulgę, może pomagać.
Rozumiem te osoby, dlaczego to robią.
Znam parę osób tnących się, ale już tego nie robią.
Pozdrawiam :* |
|
|
Akemi |
Wysłany: Sob 9:24, 13 Paź 2007 Temat postu: |
|
Ja się cięłam.
Nie powiem żeby ten okres był najszczęśliwszy w moim życiu. Byłam wtedy w "lekkim" dołku. Straciłam ojca i to mnie dobiło totalnie :/
Nic mnie wtedy nie cieszyło, nic mi się nie chciało, cały czas chodziłam taka przybita. Raz się pociełam...lekko. Potem cięłam się coraz częściej.
Ale już z tym skończyłam. Pozbierałam się (dzięki moim przyjaciołom :*) i już się nie tne. Może nie pogodziłam się ze śmiercią mojego taty, ale nauczyłam się z tym żyć.
W chwilach załamania patrzę na cyrkiel i się zastanawiam czy by tego nie zrobić. Ale mówię sobie "nie!" i tyle. Mam wolę walki.
I to prawda, że to przynosi ulgę. Mnie przynosiło i dlatego to robiłam. |
|
|
Gummi |
Wysłany: Pią 13:58, 12 Paź 2007 Temat postu: |
|
No cóż.Nie wiem co to za ból bo nigdy się nie ciełam.I nie potrafiłabym tego zrobić,choćby nie wiem co.Jednak mam stycznośc z niejedną osobą która to robi=_=".I przyznaje,że rozumiem.Ale jestem bezradna,bo nie moge na nie wpłynąć...a oni tak naprawdę nie potrzebują mojej pomocy =_=" bo myśla,że to właśnie w żyletce znajdą wsparcie =_=".To już jest chyba choroba. |
|
|
Mrs.Schrei |
Wysłany: Śro 19:23, 29 Sie 2007 Temat postu: |
|
Ja tak samo jak Mre.Loreley.Nigdy się nie ciełam.Mimo iż wiele razy o tym myślałam ale od tych mysli odpędza mnie TH <3.Nie rozumiem tych osób które się tną i że to może dać jakąkolwiek ulgę... |
|
|
Szandi |
Wysłany: Śro 19:12, 29 Sie 2007 Temat postu: |
|
Ja się nigdy nie cięłam, nie zamierzam, i szczerze mówiąc nie potrafię zrozumieć osób które to robią. Nie potrafię zrozumieć, że to może dać jakąś ulgę... Nie wiem^^. |
|
|
kocham-padalca-u-dolu |
Wysłany: Śro 18:33, 29 Sie 2007 Temat postu: ... |
|
Ja się cięłam, bo załamałam się po stracie mojej babci, którą bardzo kochałam ( jako jedyną z rodziny ).
Ale teraz z tym przestałam i jestem dumna z tego, że już się nie tne ... |
|
|
Mrs.Schrei |
Wysłany: Śro 16:24, 29 Sie 2007 Temat postu: Cięcie się. |
|
Poruszam z lekka drażliwy temat może i trochę prywatny lecz...czy kiedykolwiek ciełyście się ? A może się tniecie ? Czy uważacie że to jest dobre ?Co może spowodować że człowiek zacznie się ciąć i jak się od tego uwolnić ? |
|
|