Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Akemi Administrator
|
Wysłany:
Śro 20:11, 04 Cze 2008 |
|
|
Dołączył: 12 Maj 2007
Posty: 483 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z hojrakowa xD
|
Taki ode mnie bonusik tutaj ^_^
Na FC się podobało, może i tu zyska uznanie.
Dla was, dziewczynki :*
WSZYSTKO CO NASZE JEST DOSKONAŁE
Pierwsze spotkanie.
Gdy jestem całkiem sam, często je wspominam. Wtedy, jak cię pierwszy raz ujrzałem, w życiu bym nie powiedział, że dwa miesiące później zrozumiem, że kocham cię nad życie. No nie śmiej się tak! Wiem, że nie lubisz tej historii, bo uważasz, że wyszło to tak koszmarnie, że szkoda słów. Ja ci jednak ją opowiem, bo mnie się ona podoba. Jest jedyna w swoim rodzaju.
Zatrzymałem się na jednej ze stacji benzynowych w drodze do Berlina. Jeden z moich przyjaciół miał rocznicę ślubu i zaprosił mnie na wykwintną kolację do swojego domu. Nie za bardzo chciało mi się tam jechać, zważając na to, że nie lubię jego małżonki z całego serca (jest jak wrzód na tyłku, i to do tego bardzo bolący), a poza tym była paskudna pogoda. Może ten drugi argument jest słabszy, ale o wiele milej by mi się jechało gdyby świeciło słońce, a nie lał deszcz.
Zatankowałem i już chciałem iść w stronę sklepu, by zapłacić, gdy nagle poczułem jak struga czegoś zimnego leci mi po plecach. W pierwszej chwili pomyślałem, że to deszcz, ale potem uzmysłowiłem sobie, że przecież jestem pod dachem. Odwróciłem się i zobaczyłem kobietę z wężem do tankowania, w ręku. I natychmiast zrozumiałem, co właśnie ścieka mi po plecach. Patrzyłaś na mnie przepraszającym wzrokiem, a jednocześnie błagałaś o pomoc w ujarzmieniu tego cholernego węża, który cały czas chlapał na około cuchnącą cieczą. Jak się później okazało, coś zepsuło się w tej budce, do której był przyczepiony ten nieznośny kawałek gumy.
Gdy już wreszcie udało nam się jakoś wyłączyć tę przeklętą sikawkę (oczywiście, z pomocą staruszka ze stacji) zaczęłaś mnie przepraszać, cały czas wymachując mi przed nosem chusteczką higieniczną i wskazując na plecy, które były całe w benzynie. Chyba myślałaś, że tym jednym kawałkiem papierka usuniesz tę cuchnącą maź.
- Proszę już przestać! W końcu, każdemu może się coś takiego przydarzyć. Przecież to nie pani wina, że stacja benzynowa się zbuntowała. – powiedziałem, rozbawiony już z lekka tą sytuacją.
Spojrzałaś na mnie podejrzliwie, po czym wyciągnęłaś w moją stronę rękę, mówiąc:
- Eliane.
- Tom.
Pomijam, że potem, jak ci zaproponowałem kawę, wylałaś ją na mnie. I nie wspomnę też o tym, że nie pojawiłem się na tej kolacji organizowanej przez mojego przyjaciela i jego Wrzoda Na Tyłku, bo musiałem jechać na pogotowie z oparzeniami pierwszego stopnia. Lekarz dość dziwnie się na mnie patrzył, gdy poczuł, że śmierdzę benzyną i mam oparzenia pierwszego stopnia, przez to, że koleżanka wylała na mnie wrzątek.
Miło jest tak powspominać stare czasy, prawda?
Nasz pierwszy taniec.
Pamiętasz imprezę z okazji dwudziestych urodzin moich i mojego brata? No tak, jak mogłaś zapomnieć. Przecież to właśnie wtedy zatańczyliśmy ze sobą po raz pierwszy.
Pamiętam, że specjalnie na tę okazję wyciągnęłaś mnie na zakupy. Chciałaś mieć nową kreację na tę okazję. Nawiasem mówiąc, prześlicznie w niej wyglądałaś. Dopóki nie stało się to, co się stało. Zresztą, dalej wyglądałaś prześlicznie. Jednak zacznę od początku, bo zaczynam gmatwać.
Siedzieliśmy w restauracji wynajętej przez nas. Didżej za swoją konsolą puszczał piosenki. Poprosiłaś go o jakąś wolną, po czym podeszłaś do mnie i posłałaś mi znaczące spojrzenie. Weszliśmy na parkiet. Łagodnie kiwaliśmy się w takt muzyki. Zanurzyłem nos w twoich włosach, czułem twój zapach i niemalże słyszałem bicie twojego serca, gdy nagle usłyszałem jakby coś się pruło. Odruchowo spojrzałem w dół i z przerażeniem zauważyłem, że twoja sukienka, która sięgała ci przed chwilą do kostek, zamieniła się w bardzo skromny gorsecik, który nie zasłania ci dolnych partii ciała. Szybko ściągnąłem z siebie marynarkę i przykryłem twój praktycznie goły tyłek i zaraz potem pobiegliśmy do łazienki. Wszyscy się na nas patrzyli z lekkim zniesmaczeniem. Gotowi byli pomyśleć, że tak się na ciebie napaliłem, że już na parkiecie rozerwałem ci sukienkę, a teraz uciekamy do łazienki, by tam w pełni siebie skosztować.
Może taka opcja byłaby i dobra, ale nie tak to wszystko wyglądało. W rzeczywistości usiadłaś na sedesie i zaczęłaś płakać, a ja kląkłem obok ciebie, trzymając w ręku kawałek twojej sukienki i gładziłem cię po włosach.
Pamiętam, że siedzieliśmy tam do rana, bo ty nie chciałaś pokazać się ludziom na oczy, a gdy zaproponowałem ci, że pojadę do domu i przywiozę coś do ubrania, stwierdziłaś, że nie masz odpowiedniej rzeczy w szafie.
Więc siedzieliśmy w tej łazience.
Teraz to się śmiejesz, a wtedy? Wpadłaś w jakąś histerię i nie chciałaś wstać z tego sedesu. Powtarzałaś w kółko, że to tak głupio wyszło i że to miała być piosenka przy której tańczyliśmy swój pierwszy taniec, a nie akompaniament do ucieczki, w dodatku do ubikacji.
Kolacja z moją rodziną.
Ooo, tego to chyba do śmierci nie zapomnę!
Wstaliśmy bardzo wcześnie rano. Jak na mnie, był to właściwie środek nocy. Chciałaś ze wszystkim zdążyć, a że i tak już byłaś nieźle podenerwowana, to wolałem siedzieć cicho i zwlec się z tego łóżka.
Gotowałaś, myłaś, wycierałaś i inne takie. Ja się tylko tobie przyglądałem, bo gdy chciałem pomóc, ty od razu wyrywałaś mi ścierkę, mówiąc, że nie wiem jak, to się robi.
W końcu nadszedł wieczór. Cała moja rodzina się do nas zlazła. Od babci, przez ciotki, aż do mojej mamy i brata. Jedynymi osobami, które znałaś byłem ja i Bill, dlatego tylko my mogliśmy cię jakoś podtrzymywać na duchu. Usadziłaś wszystkich przy stole, potem razem ze mną przyniosłaś pierwsze potrawy i zaczęła się uczta.
Jakiś czas wszystko szło gładko, aż do tej jednej chwili, gdy przyszedł czas na kurczaka w sosie żurawinowym. Nie chciałaś bym ci pomagał przy jego wnoszeniu, więc uznałem, że nie ma co się z tobą kłócić o jakiegoś upieczonego ptaka.
Szłaś trzymając wielką tacę, na której był smakowicie wyglądający kurczak. Położyłaś go na końcu stołu i wróciłaś po wielką wazę sosu żurawinowego. I tu zaczęła się tragedia.
Przechodząc obok cioci Erwiny potknęłaś się o zawinięty dywan i w ciągu ułamka sekundy cały sos żurawinowy wylądował na tej kobiecie (nawiasem mówiąc, nienawidziłem jej). Szybko podniosłaś się z podłogi i z przerażeniem obserwowałaś jak czerwona maź rozchodzi się po jej włosach, twarzy i opada na sukienkę śmiesznymi, gęstymi kroplami.
Mnie i Billa rozbawił ten widok, ale było widać, że tylko nas wprawiło to w dobry humor. Ty byłaś bliska płaczu, a moja mama o mało nie dostała zawału. Wszyscy wiedzieli, że ciocia Erwina jest niezwykle drażliwa i łatwo wpada w szał.
Szybko pobiegłem do kuchni po jakąś ścierkę, ale gdy wróciłem cioci Erwiny już nie było, a ty stałaś na środku pokoju i widziałem, że jeszcze chwila, a się rozpłaczesz.
- A gdzie ciotka? – spytałem brata.
- Wyszła. Powiedziała, że nie pozwoli się tak traktować. – odpowiedział i wzruszył ramionami.
Resztę kolacji spędziliśmy w całkowitej ciszy, a gdy już wreszcie sobie poszli, ty spojrzałaś na mnie smutnym wzrokiem i wtuliłaś się we mnie.
- Oj, nie płacz. Ciotka Erwina jest głupia, nie ma co się przejmować. – szeptałem uspokajająco.
Wtedy jeszcze bardziej zaczęłaś szlochać, a między jednym chlipnięciem, a drugim zrozumiałem tylko jedno zdanie:
- Nie przejmuję się ciotką, tylko tym, że mój przepyszny sos się zmarnował.
Miałem ochotę roześmiać się na cały dom, ale powstrzymałem się jakoś i pozostałem przy tuleniu cię do siebie.
Mam nadzieję, że już nie przeżywasz tego koszmarnego rozstania z sosem żurawinowym. W końcu już nie raz go zrobiłaś i jeszcze na pewno nie raz zrobisz.
- Ale powiedz mi, nie uważasz, że nasz związek od początku jest taki…mało doskonały?
Nie, a wiesz dlaczego?
- Nie, ale pewnie zaraz mi powiesz.
Dlatego, że wszystko co nasze, jest doskonałe. A teraz leć do kuchni, bo chyba ci się coś przypala.
- A niech to!
Co tym razem?
- Spaliłam czajnik.
Ostatnio zmieniony przez Akemi dnia Śro 20:11, 04 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Asiulla
|
Wysłany:
Czw 16:48, 05 Cze 2008 |
|
|
Dołączył: 12 Maj 2007
Posty: 307 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca, gdzie nie ma nic...
|
Wg mnie opowiadanie jest rewelacyjnie.
Ty Akemi naprawdę potrafisz pisać, wiesz o tym doskonale, tak?:>
Nie wiem jak skomentować, na FC chyba komentowałam już(??:>)
Nie wiem.
Alle jest świetnie.
Uznanie i pokłony Pięknaa ^^:*
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 14:18, 06 Cze 2008 |
|
|
|
Świetne opowiadanie!
Chyba nigdy się tak nie uśmiałam czytając jedno opowiadanie! I zgadzam się z innymi, którzy komentują Twoje opowiadania (nie ważne jakie) masz talent Aguś! Nie zmarnuj go Może zaczniesz pisać książkę?
|
|
|
Mrs.Schrei
|
Wysłany:
Nie 19:43, 08 Cze 2008 |
|
|
Dołączył: 12 Maj 2007
Posty: 1784 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z psotnikowa ^^.
|
Bardzo mi się podobało to opowiadanie.Było takie ciepłe,przyjemne,nie pretensjonalne,trochę romantyczne.No i śmieszne.Czytało mi się je bardzo lekko,co świadczy o Twoim dobrym stylu pisania.Jeżeli chodzi o błędy to ja Ci nie powiem czy były,czy nie bo ja się ich nie doszukuję ^^.
Pozatym pomysł jak dla mnie był po prostu świetny tak samo jak wykonianie.
Nic tylko pogratulować pisarce .
Kocham :* !
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|